mężczyzna jako ojciec i głowa rodziny

Ten animowany serial opowiada historię Petera Griffina i jego nie do końca zwyczajnej rodziny z klasy średniej. Lois, kochająca żona Petera, co dzień walczy o utrzymanie odrobiny normalności w ich życiu. Mają oni trojkę dzieci: 16-letnią Meg, która desperacko pragnie być zauważoną, 13-letniego syna Chrisa najlepszego w całodniowym. 84% Mężczyzna jako ojciec i głowa rodziny. Zaprezentuj sylwetki wybranych bohaterów literackich. 88% Czy nakazy serca mogą być ważniejsze od zobowiązań? Zaprezentuj swój sąd na ten temat, odwołaj się do historii Tristana i Izoldy, ale wykorzystaj również inne teksty kultury Genogram to graficzna reprezentacja relacji i struktur w rodzinie. Jest często używany jako podstawa lub uzupełnienie terapii systemowej rodzin (terapii konstelacji rodzinnej), a także w coachingu par i rodzin. Służy do zrozumienia wzorców relacji i powiązań, a także do zilustrowania powtarzających się wzorców w historii rodziny Dziewczyna od kilku dni ma mdłości, wymiotuje i źle się czuje. Podejrzewa, że jest w ciąży. Dziewczyną zajmuje się dr Michał Morawski. Pogotowie przywozi do szpitala także 55 – letniego Wiktora Zawadę. Mężczyzna był z wizytą u swojej sąsiadki, kiedy nagle zaczęła go bardzo mocno boleć głowa. Rola taty w rodzinie na przestrzeni wieków zmieniła się w sposób znaczny. Widać to choćby po samym nazewnictwie stosowanym przez dzieci. Kiedyś Ojciec –„głowa rodziny”, do którego dzieci zwracały się właśnie w tej formie – „Ojcze”. Na początku ubiegłego wieku najczęściej spotykaną formą był „Pan”. nonton film dilan 1990 full movie indoxxi. Z czym najczęściej przychodzą do pani mężczyźni? Zofia Milska-Wrzosińska: Z tym samym co kobiety. Z problemami w związkach, w pracy, z tym, że nie radzą sobie ze starzejącymi się rodzicami, dziećmi albo i z całym światem. Przychodzą też tacy, którzy mają problem z samym sobą. Nie ma istotnej różnicy między mężczyznami a kobietami. Ale zmienia się sposób, w jaki mężczyźni mówią o swoich kłopotach. W porównaniu z tymi sprzed dekady są dużo mniej powściągliwi. Coraz rzadziej przychodzą dlatego, że przysłała ich żona. Teraz zgłaszają się sami. Mało tego, bywa, że to oni inicjują wizytę w poradni swojej partnerki. A czy te wizyty to efekt tego, że mężczyźni zagubili się we współczesnym świecie? Mają wzorce zachowań odziedziczone po ojcach i dziadkach, ale żyją obok kobiet bardziej przebojowych, robiących kariery, które nie dają się zamknąć w domach? Żyjemy w dobie zasadniczej zmiany społecznej, ekonomicznej, kulturowej w obszarze relacji kobiet i mężczyzn. Trudno jednoznacznie powiedzieć, co się z niej wyłoni. To kwestia kilku pokoleń. Dzisiejsi mężczyźni doświadczają trudności, bo jeśli funkcjonują według nowego wzorca, czyli są partnerami zaangażowanymi w rodzicielstwo, gotują, sprzątają i nawet nie jest im z tym źle, to jednak kołacze im się myśl: mój ojciec czy dziadek nie zaakceptowałby tego, co ja robię. Nie opierają się na przekazie kulturowym: ja robię tak jak mój ojciec, on robił tak jak dziadek. W pewnym sensie są pionierami w tym, co robią, i jak wszyscy pionierzy szukają nowej drogi. Ale podobnie jest z kobietami. Mają sprzeczne oczekiwania, nie wiedzą, czy być w pracy, czy w domu, czy też godzić obie role. Próbują jednego, drugiego, czasem trudno im się określić. Ale to nie jest zaburzenie cywilizacyjne, tylko czas transformacji. Amerykańska dziennikarka Hanna Rosin wydała niedawno książkę "Koniec świata mężczyzn". Stawia tezę, że kobiety we współczesnym świecie są jak imigrantki w nowym kraju, które potrafią zrozumieć nowy kontekst, szybko się adaptują do nowej sytuacji. Mężczyźni imigranci przenieśli się tylko fizycznie, ale ich głowa i język pozostały w starym kraju. Kobiety próbują nowych ról, ale nie zawsze jest to łatwe. Na przykład, jeśli para wspólnie decyduje, że mająca wysoką pozycję zawodową kobieta będzie zarabiać na rodzinę, a mąż zajmie się dzieckiem, to zdarza się, że po kilku miesiącach żona przychodzi do mnie i mówi: "Jak widzę męża, który idzie z dzieckiem na spacer, zupki gotuje, sprząta, to jestem mu wdzięczna, ale łapię się też na lekceważącym stosunku do niego. Że to taka ciapa. Nie wiem, czy tak powinno być". Nie mówi, że to złe, ale nie potrafi się w tym odnaleźć. Kobiety stały się społecznie, ekonomicznie i kulturowo niezależne, ale z żadnych badań ani obserwacji nie wynika, by było im łatwiej niż mężczyznom dostroić się do psychologicznych skutków tej zmiany. Do czego muszą się dostosować kobiety? Jak kobieta zajmuje się dzieckiem, to ma poczucie, że nie wykorzystuje swoich zawodowych pięciu minut i będzie gorszą matką w przyszłości, bo nie będzie się czuła spełniona. Jak się zajmuje karierą, to nie ma czasu dla rodziny i próbuje to nadrabiać absurdalnym quality time: nie poświęci dziecku wielu godzin dziennie, a jedynie 30 minut, ale to pół godziny będzie absolutnie wyjątkowe. Miotają się dziewczyny na całym świecie, nie tylko w Polsce. Dużo mówimy o szklanym suficie, o tym, że kobiety nie mogą się dostać na najwyższe pułapy zawodowe. Ale ten proces trwa - kobiety nadrabiają historyczne zaległości. Tylko że jest też szklana podłoga: statystycznie kobiety znacznie rzadziej niż mężczyźni spadają na najniższy poziom społeczny, notoryczni przestępcy, bezdomni, osoby wykonujące najbrudniejsze prace to na ogół mężczyźni. Natomiast kobiety rzeczywiście lepiej się adaptują do sytuacji trudnych, bo kobieta z małymi dziećmi stara się je chronić i poradzi sobie nawet w bardzo trudnych warunkach, a mężczyzna prędzej powalczy, polegnie i osieroci te dzieci. Psycholog ewolucyjny powiedziałby może, że to część naszej zwierzęcej natury. Współcześnie trudniej nam uznać w sobie to biologiczne dziedzictwo, to nas upokarza. Dziś - jak podaje Rosin - na kobiety przypada 60 proc. dyplomów uniwersyteckich, połowa dyplomów na prawie i na medycynie oraz 42 proc. dyplomów MBA. Kobiety mają więcej licencjatów, więcej mężczyzn niż kobiet zadowala się szkołą średnią. To zwrot o 180 stopni w porównaniu z latami 70. Ale to ciągle raczej kwestia nadrabiania zaległości. Pamiętajmy, że studentki to często córki matek, które z różnych powodów kulturowych czy ekonomicznych nie mogły się kształcić. Teraz ten dystans nadganiają ich córki i córki ich córek. Dla kobiet, które się wykształciły, będzie bardzo ważne, by ich śladem poszły córki, by nie wróciły do ekonomicznej i społecznej zależności od mężczyzny. A jak w tej nowej rzeczywistości jest z Polakami? Co z ich męskością w sytuacji choćby utraty pracy? Wydawałoby się, że w czasie transformacji ról społecznych, o której mówimy, powinno to mieć mniejsze znaczenie. Kiedyś mężczyzna był jedynym żywicielem rodziny. Taki górnik pracował, chronił, dawał na rodzinę pieniądze. Jeśli tracił pracę, to powinien być dramat. Tymczasem jego pozycja w domu się nie dewaluowała, był otoczony szacunkiem i opieką, bo było jasne, że stracił pracę z przyczyn od siebie niezależnych, a nie dlatego że jest niedojdą. Za to teraz mężczyzna, który traci pracę, a ze znalezieniem nowej sobie nie radzi, bywa przez żonę czy partnerkę dewaluowany bardzo szybko. Część kobiet nie kryje irytacji i zniecierpliwienia, dopytując: "A wysłałeś CV, a pokazałam ci taką ofertę, mówiłam ci, że jak się nie zaprezentujesz odpowiednio, to cię nie przyjmą". Kobieta jest w napięciu, bo obawia się, że może wybrany przez nią partner nie jest dość silny, nie stanowi wsparcia dla niej i dzieci. Siedzenie w domu, a nie w pracy, często powoduje kryzys rodziny. Ale, co ciekawe, to działa także w drugą stronę. Miewam pacjentów, których niepokoi, że żona jest od nich całkowicie zależna. "Dobrze zarabiam. Ona dobrze zajmuje się dziećmi. Jestem szczęśliwy. Ale czasem czuję się źle z tym, że ona na mnie wisi, jakby pasożytowała. A gdyby coś mi się stało, to dom by runął". A jak jest z łączeniem roli tradycyjnego ojca i nowoczesnego partnera gotowego do przyrządzania zupek i zmieniania pieluch? Jest co najmniej kilka modeli. Czasem współczesny Polak rodzicielstwo kolonizuje, to znaczy stara się realizować w sposób męski. Na przykład wnika w technologiczne aspekty wózka. Widziałam raz dwóch panów, łysych, z łańcuchami na szyjach, którzy porównywali resory spacerówek. Tacy panowie starają się wszystko udoskonalić, pouczać niekompetentne według nich matki. Taki mężczyzna do karmienia i zmiany pieluch podchodzi zadaniowo - mówi, że wykona i wykonuje. To nie jest optymalny model ojcostwa, bo wiele w nim rywalizacji, ale z drugiej strony - jak pisze francuski psychiatra i pediatra Aldo Naouri - gdy ojciec stara się być jak matka, to dziecko de facto nie ma ojca, tylko matkę i matkę bis. A ojciec ma przecież swoją rolę w rodzicielstwie. Na przykład może wspierać dziecko w zachowaniach, które matce wydają się zbyt ryzykowne. Czyli matka mówi: "Jeszcze nie będzie jeździł na rowerku", a ojciec: "Niech próbuje, jak chce". Wspiera, bo wierzy w swoje dziecko. Ojciec jest potrzebny, by stawiać granice, wspierać odwagę. Ale czasem młody ojciec myśli: mój ojciec był taki wymagający, trudno mi było. Ja będę inny, wyrozumiały, cierpliwy, opiekuńczy. Tymczasem, gdy ojciec jest jak matka, to zaczyna brakować ważnego czynnika. Wtedy wszyscy stają się zagubieni. Fenomenu popularności powieści "Pięćdziesiąt twarzy Greya" i programu telewizyjnego "Perfekcyjna pani domu" pozornie nic nie łączy. Ale feministki mówią, że cofają one sprawę kobiecą o 100 lat. Ja nie myślę aż tak sceptycznie o sprawie kobiecej, jeśli dobrze się domyślam, co to oznacza. A fenomen tej książki można wytłumaczyć. Wiele kobiet ma sadomasochistyczne fantazje seksualne, bo brutalny mężczyzna jest przez nie nieświadomie odbierany jako genetycznie obiecujący samiec, ale są jak najdalsze od kierowania się tymi wyobrażeniami w realnym życiu. Ekscytuje je czytanie o nich i to wszystko. "Perfekcyjna pani domu" jest czymś innym. Wzorzec kobiety odpowiadającej za ład domowy, sprawnej menedżerki rodziny jest dość silny i warto zwrócić uwagę, że kobiety niechętnie z tej roli rezygnują. Z jednej strony kobiety skarżą się na brak partnerstwa w obowiązkach, a z drugiej czasem nie partnera potrzebują tylko sprawnego parobka domowego i nie chcą dzielić się władzą. Dla wielu kobiet jest coś pociągającego w sprawowaniu domowej władzy i kontroli. Póki kobiety chcą pełnić te role, to lubią robić to tak, aby wzbudzać podziw i szacunek. Nie przesadzałabym, że w związku z tym wiele kobiet zacznie się skupiać na tym, żeby perfekcyjnie odkurzać. Obawa, że to kobiety dokądkolwiek cofnie, jest bezpodstawna. Sprawa kobieca jest nie do cofnięcia. Czy jednorazowy seks bez zobowiązań stał się zjawiskiem bardziej istotnym dla polskich kobiet? Seks bez zobowiązań to chyba pojęcie prawne, nie psychologiczne. Natomiast seks bez zaangażowania to mit zarówno w przypadku kobiet, jak i mężczyzn. Jeżeli mężczyzna planuje, że przerwę obiadową spędzi z pewną atrakcyjną koleżanką z pracy, a przedsięwzięcie się powiedzie i obie strony będą zadowolone, to pewnie zdarzenie się powtórzy raz, drugi, trzeci i oboje staną się dla siebie istotni. Jeśli uprawia się z kimś satysfakcjonujący seks, to niezależnie od płci zainteresowanych stron po pewnym czasie stają się one dla siebie emocjonalnie ważne. Co niekoniecznie oznacza, że się zakochają albo zdecydują na stały związek. Różnice pojawiają się wtedy, kiedy mówimy o korzystaniu z prostytucji czy masturbacji przy pomocy pornografii. U mężczyzn statystycznie jest to istotne zjawisko, u kobiet mniej typowe. Kobiety znacznie rzadziej uprawiają seks w sposób odhumanizowany. Jaki jest dziś dla kobiet ideał męskości? Pewnie taki mężczyzna, który nauczył się radzić sobie w świecie pełnym sprzeczności ról i oczekiwań - jest to okaz stosunkowo rzadki, kiedyś może będzie ich więcej. Nie uprawia tacierzyństwa, tylko ojcostwo. Umie pogodzić się z tym, że sam pełniąc rolę zawodową, nie blokuje swojej partnerki w rozwoju. Jest z nią w bliskim kontakcie emocjonalnym, co nie znaczy, że nęka ją do trzeciej nad ranem rozmowami o różnych niuansach swoich przeżyć. Czyli ktoś, kto w miarę sprawnie żegluje pomiędzy sprzecznymi prądami. Ale i kobieta, i mężczyzna żądający ideału skazuje związek na porażkę. Czym jest odpowiedzialne ojcostwo? Maciej Mazurek: Moim zdaniem odpowiedzialne ojcostwo, to ojcostwo świadome i zaangażowane. To takie ojcostwo na 100%. Nie można być „trochę ojcem”, czy „czasem ojcem”. Będę brutalny: albo jest się ojcem całkowicie, albo jest się tylko tym kolesiem co mieszka z mamą. Podnoszę poprzeczkę bardzo wysoko, bo i stawka jest szalenie wysoka. Ojcostwo to nie jest tylko akt poczęcia. Odpowiedzialne ojcostwo zaczyna się wcześniej – gdy decydujemy się na dzieci. Trwa też o wiele dłużej – otoczenie opieką żony w ciąży i w każdym kolejnym dniu wspólnego życia. Relacje między rodzicami są bardzo ważną częścią edukacji, którą przekazujemy swoim dzieciom. One uczą się powtarzając nasze zachowanie. Odpowiedzialny ojciec wie, że otrzymał dar i wielki przywilej bycia tatą. Wie też, że trzeba zakasać rękawy, bo nadchodzi kilka ładnych lat poświęcenia, schowania swojego ego do kieszeni oraz – co najważniejsze – weryfikacji tego kogo kocham najbardziej: dzieci i żonę, czy może siebie samego? Uważam, że w odpowiedź na to pytanie jest kluczowa. Obecnie jesteśmy bombardowani egoistycznym przekazem. Pomyśl o sobie, zadbaj o siebie, spraw sobie przyjemność, masz prawo do rozrywki i odpoczynku. Bzdura! Decydując się na dziecko (a także w przypadku, kiedy to życie zdecydowało za Ciebie) automatycznie zrzekasz się wielu swoich praw i przywilejów. Słowo, które powinno określać silnego, odpowiedzialnego faceta, męża i ojca, to POŚWIĘCENIE. Nie stan konta, ilość dyplomów, czy inne tego typu „bożki”. Oczywiście nie chodzi też o pseudo poświęcenie, typu przesiadywanie w pracy po godzinach (poza przypadkami, kiedy to jest absolutnie konieczne, a najczęściej nie jest). Prawdziwe Poświęcenie wygląda tak: kocham Was bardziej niż siebie, poświęcam Wam z miłości, to co mam najcenniejsze, czyli czas. Mój czas. Odpowiedzialny ojciec wie, że czas jest walutą jaką płacimy. Wie, że czas poświęcony dzieciom, będzie inwestycją, która przyniesie wspaniałe owoce. Wie, że każda chwila z dziećmi jest darem, którego nie da się wycenić. Pamiętam wszystkie nieprzespane noce, ból pleców i stan bezradności i dziękuję Bogu za te chwile. Ok, kilka lat temu to był koszmar, ale dziś jestem wdzięczny za te godziny kiedy mogłem tulić te maleństwa, które tak szybko rosną. Wtedy poświeciłem czas, ale dziś mogę usiąść z synkiem i słuchając Pink Floydów opowiedzieć mu o tym, jak o czwartej rano, trzymając go w ramionach, robiłem kolejny kilometr krążąc po sypialni i nucąc tę piosenkę. Co zyskują dzieci wychowywane przez odpowiedzialnych ojców? MM: Myślę, że bezpieczeństwo. Ale mam tu na myśli takie szeroko pojęte bezpieczeństwo emocjonalne, pion, fundament. To jest fundament zbudowany na skale, który nie oprze się burzy. Nie ustrzeżemy dzieci przed problemami, czy różnymi tragediami. Nie sprawimy, że ich życie będzie usłane różami. Nie da się zamknąć dziecka w bezpiecznym kloszu ochronnym. Niestety dzisiejsi rodzice interpretują wychowanie jako ochronę przed zagrożeniami, a nie naukę radzenia sobie z nimi. Nie możemy przecież ochronić dziecka przed całym złem tego świata. Próbując to zrobić, tak naprawdę wyrządzamy dzieciom krzywdę i wychowujemy przegranych. Odpowiedzialny ojciec stawia wyzwania, uczy konsekwencji i odpowiedzialności. Pokazuje czym jest życie, a nie przed tym życiem chroni. Pokazuje jak rozpoznać zagrożenie i jak sobie z nim radzić. Takie dzieciaki zyskują to, że idą z podniesionym czołem i dobrym sercem. Mocno wierzę w to, że takie dzieci zyskują szansę na szczęśliwe i warte przeżycia życie. Zobacz też mój wpis: WYCHOWUJEMY PRZEGRANYCH Co tracą dzieci, których ojcowie nie angażują się w ich wychowywanie? MM: Wystarczy się rozejrzeć dookoła. Nasza młodzież jeszcze nigdy nie była tak leniwa i roszczeniowa. Nie chcę tu nikogo piętnować, bo należy pamiętać, że model polskiego ojca został ukształtowany przez niesamowicie trudny czas wielu pokoleń: ojcowie wychowani w komunizmie, przez ojców wychowanych podczas drugiej wojny światowej, którzy byli wychowani przez ojców wychowanych podczas pierwszej wojny światowej, którzy byli… Po prostu nie było czasu i możliwości nauczyć się bycia odpowiedzialnym ojcem. Tym bardziej, że nie rzadko, odpowiedzialność sprowadzała się do przeżycia. Ale dziś jesteśmy w innym miejscu i w innym czasie. Widzę, że to błędne koło nieobecnego ojca zostało przerwane. Wielu facetów odkrywa pasję w byciu ojcem i robią wspaniałe rzeczy. Niestety wielu jeszcze pozostaje przy funkcji operatora pilota do telewizora, tchórzliwie chowając się za formułką „jestem zmęczony, później”. Tylko że to „później” nigdy nie nadchodzi. Jest też wielu, którzy uważają, że ich odpowiedzialność jako ojca, to zarabianie pieniędzy i od czasu do czasu kupowanie prezentów. Nie ulega wątpliwości, że dzieci bez odpowiedzialnych ojców tracą dużo, bardzo dużo. Nie chodzi mi tylko o to, że tracą np. wspomnienia, że tata uczył mnie jeździć na rowerze. Chodzi o to, że tracą wsparcie, wiedzę i umiejętność tego, jak po wywrotce należy wstać. Jak przygotować się do roli ojca? MM: Hmmm… Można sobie obejrzeć „Waleczne serce”, czy „Szeregowca Ryana” i zobaczyć czym jest poświęcenie życia. Następnie uzmysłowić sobie fakt, że życia poświęcać nie musimy, bo mamy ważniejszą rzecz do poświęcenia – czas. Jak już to sobie uzmysłowimy i pogodzimy się z tym, to przychodzi czas na najważniejsze. Należy uzmysłowić sobie, że w obliczu miłości, takie poświęcenie, to będzie początek najwspanialszej przygody naszego życia. Każdy kolejny dzień z dzieciakami, będzie lepszy. Ok, na początku jest trudno, cholernie trudno. Ale tak to działa. Najpierw dajemy coś od siebie, dajemy miłość, a potem dzieci, to oddają z taką siłą i z takim bezgranicznym oddaniem, że każdy twardziel klęka i się wzrusza. Kiedy córeczka do mnie biegnie, rzuca się na szyje i krzyczy słodkim głosikiem „kocham mojego tatusia!”, to nie ma opcji, żeby się oczy nie zaszkliły. Kiedy synek dzieli z Tobą jakąś pasję i patrzy na Ciebie jak obrazek, to serce pęka z dumy. Tak więc, przygotowujący się do roli ojca kolego, pamiętaj, że każda trudna chwila, będzie wynagrodzona i pamiętaj, że naprawdę zaczynasz najlepszą przygodę swojego życia. Czego współcześnie oczekuje się od ojca i głowy rodziny? Jak pogodzić te dwie funkcje? I co to w ogóle znaczy głowa rodziny? MM: Ależ to jest jedna funkcja. Jedna i ta sama. Wiem, że cześć kobiet, źle, czy wręcz agresywnie reaguje na określenie faceta jako głowy rodziny. Być może dzieje się tak, ze względu na złe wzorce jakie otrzymały w domu od nieodpowiedzialnych ojców. Mąż i ojciec będący głową rodziny, to nie tyran, czy dyktator, którego zachcianki trzeba spełniać. Nic bardziej mylnego. Taki facet jest po prostu dupkiem, a nie głową rodziny. Według mnie, kochający mąż i odpowiedzialny ojciec, czyli głowa rodziny, to ktoś, kto pierwszy wstaje i ostatni kładzie się spać, ktoś kto sprawia, że rodzina czuje się bezpieczna, że żona może na nim polegać, a jego obietnice zawsze mają pokrycie. Głowa rodziny najpierw myśli o innych, a dopiero na końcu o sobie. Facet, który jest głową rodziny wie, że nie zasłużył sobie na takie szczęście, na taką cudowną żonę i wspaniałe dzieci. Głowa rodziny traktuje swoją jako dar, cud i jest wdzięczny, że ją ma i wie, że jak będzie trzeba, to rzuci się za nią w ogień. Tak uważam, taki staram się być. Wywiad pierwotnie ukazał się w portalu (30 grudnia 2014). Uważam, że wyszło mi to całkiem zgrabnie, dlatego – za zgodą – publikuję go również u siebie. Zachęcam do kulturalnej dyskusji: KOMENTARZE About Latest Posts Maciej Mazurek - prywatnie mąż Karoliny oraz tata Szymona, Hani i Adasia. Uzależniony od kawy, którą próbuję zastąpić yerbą, w wyniku czego piję jedno i drugie. Uważam, że świat bez Pink Floydów byłby bardzo smutny. W 2009 roku wystartował blog z autorskimi komiksami - satyra na pracę w biurze. Od 2012 zacząłem pisać na moim drugim blogu - o tym jak być facetem: tatą, mężem i geekiem naraz... Prowadzę również swoje własne studio graficzne Zuchowe Studio gdzie projektuje fajne rzeczy dla znanych marek i tych, które dopiero chcą być znane. W 2016 wszystkie moje aktywności połączyłem w jedną całość na 1 stycznia, 2019 Aby określić konkretne role mężczyzny i kobiety w rodzinie katolickiej, swoją refleksję rozpocznę od spojrzenia na Biblię, w której czytamy, że Bóg stworzył człowieka jako mężczyznę i kobietę (por. Rdz 1,26). W liście, który wystosowała do biskupów Kongregacja Nauki Wiary, czytamy: „Ludzkość jest tu przedstawiona jako zróżnicowana od pierwszego momentu swego istnienia, w relacji między mężczyzną i kobietą. Jest to ludzkość płciowa w swej naturze, która zostaje zadeklarowana jednoznacznie «obrazem Boga»” (List do biskupów o współdziałaniu mężczyzny i kobiety w Kościele i świecie, 5 – dalej: List). Oboje obdarzeni przez Stwórcę tą samą godnością i powołani do świętości są sobie wzajemnie potrzebni, ponieważ mają, każde z osobna, sobie tylko przypisane uzdolnienia i niepowtarzalne powołanie: „Bóg obdarza godnością osobową w równej mierze mężczyznę i kobietę, ubogacając ich w niezbywalne prawa i odpowiedzialne zadania właściwe osobie ludzkiej” (Adhortacja apostolska o zadaniach rodziny chrześcijańskiej w świecie współczesnym Familiaris consortio, 22 – dalej: FC). W świetle biblijnej opowieści o stworzeniu człowieka możemy zauważyć, że bez kobiety mężczyzna pozostałby, całkowicie osamotniony, jedynie w świecie rzeczy i zwierząt. Obecność u jego boku kobiety wprowadza go w świat dialogu i osób, w rzeczywistość relacji z ludźmi i Bogiem: „Celem jest w rzeczywistości pozwolić, by życie Adama nie zapadło się w konfrontacji sterylnej i, tym samym, śmiertelnej z samym sobą. Koniecznym jest wejście w relację z innym bytem, który byłby na jego poziomie. Tylko kobieta, stworzona z tego samego «ciała» i przepełniona tym samym misterium, daje życiu ludzkiemu przyszłość. Wyraża się to na poziomie ontologicznym w tym sensie, że stworzenie kobiety przez Boga charakteryzuje ludzkość jako rzeczywistość relacjonalną” (List 6). Wszystkie kolejne różnice, które zauważamy pomiędzy kobietą a mężczyzną, są jedynie konsekwencją tej różnicy podstawowej. Spotkanie z osobą odmiennej płci jest tak istotne dla rozwoju i szczęścia mężczyzny, że opuści on nawet ojca i matkę, by złączyć się z niewiastą w nierozerwalnej małżeńskiej miłości. W Familiaris consortio Jana Pawła II czytamy: „Owa komunia małżeńska ma swoje korzenie w naturalnym uzupełnianiu się mężczyzny i kobiety, i jest wzmacniana przez osobistą wolę małżonków dzielenia całego programu życia, tego, co mają i tego, czym są. Stąd taka komunia jest owocem i znakiem potrzeby głęboko ludzkiej” (FC 19). Przyjrzyjmy się teraz rolom, jakie w rodzinie katolickiej, mają do odegrania kobieta i mężczyzna. Są to role odmienne, lecz nieodzownie uzupełniające się. Swoją refleksję opieram przede wszystkim na adhortacji apostolskiej Jana Pawła II Familiaris consortio, a także na dwóch jego listach apostolskich, posiłkując się dokumentem Kongregacji Nauki Wiary o współdziałaniu mężczyzny i kobiety w Kościele i świecie oraz innymi opracowaniami uwzględnionymi w bibliografii. Macierzyństwo jako geniusz kobiety Niezwykłością kobiety nie jest jedynie jej szczególna wrażliwość na relacje i zdolność ich budowania, ale również to, że może być matką. Matka dzieli się ze swoim dzieckiem własnym ciałem i własną krwią – na podobieństwo samego Chrystusa. Najwspanialszym człowiekiem w historii ludzkości była kobieta – Maryja, „którą Kościół czci jako Matkę Bożą, nazywając Ją nową Ewą i stawiając jako wzór kobiety odkupionej” (FC 22). Od Maryi każda kobieta może nauczyć się, czym jest dojrzałe macierzyństwo – że wypływa ono z miłości względem Boga, siebie oraz męża i dziecka. Matka z niezwykłą łatwością potrafi odczytać to, co czuje i czego potrzebuje jej dziecko. Dojrzała matka jest dla dziecka kimś, na kim może ono zawsze polegać, bo stwarza mu klimat miłości i bezpieczeństwa. Jednakże kiedy mówimy o macierzyństwie, mamy na myśli także, równie istotne, macierzyństwo duchowe, do którego powołana jest każda kobieta. Polega ono na ubogacaniu innych ludzi obecnością, miłością i troską: „W takiej perspektywie należy rozumieć niezastąpioną rolę kobiety we wszystkich aspektach życia rodzinnego i społecznego, które dotyczą relacji międzyludzkich i troski o drugiego” (List 13). Edyta Stein dodaje: „Kobieta – widzialne odbicie Kościoła – powołana jest do pomnażania liczby dzieci Bożych, dając im życie naturalne i prowadząc do życia łaski; staje się przez to istotnym organem płodności Kościoła”. Matka jako wychowawczyni i nauczycielka Matka jest pierwszą chronologicznie, a zarazem także najważniejszą wychowawczynią swoich dzieci. Jest osobą, która chroni je przed światem oraz przed niepokojami wewnętrznymi. To głównie od jej postawy zależy, czy i w jakim stopniu będą się one czuły bezpieczne oraz czy będą potrafiły uwierzyć w miłość i uczyć się jej w kolejnych latach życia. Bowiem najważniejszym zadaniem matki jest nauczyć dziecko prawdziwej i dojrzałej miłości, której wzór odnajdujemy w miłości Jezusa względem każdego człowieka. Jest to miłość, która wspiera w konkretnej sytuacji, ale także, gdy trzeba, napomina; która nie odbiera wolności, lecz pozwala na doświadczenie konsekwencji własnych błędów. Szczególną troską matki w rodzinie katolickiej jest wychowanie religijne dzieci poprzez wyjaśnianie prawd o Bogu, Jego miłości do ludzi wyrażającej się w historii zbawienia i będącej dowodem Jego troski o człowieka. Wychowywać religijnie to również uczyć modlitwy i znaczenia sakramentów w życiu chrześcijańskim, a także formować sumienia dzieci w oparciu o Dekalog i Ewangelię. To szczególne, można powiedzieć, powołanie, jakie ma w rodzinie chrześcijańskiej kobieta, zauważyła także Edyta Stein: „Choć budzenie życia wiary w duszach i wspomaganie go, gdzie tylko można, obowiązuje każdego chrześcijanina, w szczególny sposób jest jednak powołana do tego kobieta (…)”. Matka jest wciąż żoną Rolą kobiety w życiu rodziny w równym stopniu jest także bycie żoną. Przyjście na świat potomstwa nie oznacza, że odtąd relacja małżeńska przestaje się liczyć, schodzi na dalszy plan. Dzięki macierzyństwu i płynącej z niego radości, kobieta musi odnaleźć się na nowo jako żona. Niestety, wiele kobiet obdarzonych potomstwem skupia się na nim nadmiernie, co odbija się na relacji z mężem. Pojawia się wówczas niebezpieczeństwo utraty bliskości, jaka łączyła małżonków na początku ich wspólnej drogi. Matka dojrzała wie, że nadal jest żoną i w dalszym ciągu pragnie być przez męża dostrzegana w swej kobiecości i seksualności. Podsumowując zadania i wyzwania, jakie stoją przed kobietą jako matką i żoną, pragnę przywołać słowa Jana Pawła II z Listu apostolskiego Mulieris dignitatem, w którym dziękuje on Bogu „za każdą kobietę – za to, co stanowi odwieczną miarę jej godności kobiecej, za wielkie dzieła Boże, jakie w niej i przez nią dokonały się w historii ludzkości” (Mulieris dignitatem, 31). W „Liście do Kobiet” Papież dodaje: „Dziękujemy ci, kobieto, za to, że jesteś kobietą! Zdolnością postrzegania, cechującą twą kobiecość, wzbogacasz właściwe zrozumienie świata i dajesz wkład w pełną prawdę o związkach między ludźmi”(List do Kobiet, 29 czerwca 1995, 3). Mężczyzna jako mąż Przejdźmy teraz do drugiej części naszej refleksji o rodzinie katolickiej, w której zajmiemy się zagadnieniem roli, jaką ma w niej do odegrania mężczyzna. Na początku należy zaznaczyć rzecz bardzo istotną, a mianowicie: pierwszym i podstawowym powołaniem mężczyzny jest wejście w związek małżeński oraz założenie rodziny. Jan Paweł II pisze: „Wewnątrz komunii-wspólnoty małżeńskiej i rodzinnej mężczyzna jest powołany, aby żył w świadomości swego daru oraz roli męża i ojca. (…) Miłość do małżonki, która została matką, i miłość do dzieci są dla mężczyzny naturalną drogą do zrozumienia i urzeczywistnienia swego ojcostwa” (FC 25). W pierwszej kolejności rola mężczyzny w rodzinie dotyczy kobiety-żony. Kobieta, jak już zaznaczyłem wyżej, nadaje istnieniu mężczyzny, który zostaje mężem, nowy sens. Według tego, co znajdujemy w Księdze Rodzaju, jedynie ona jest w stanie wypełnić w jego życiu pustkę i uwolnić go od samotności, stając się dla niego pomocą (por. Rdz 2,24). Zadaniem mężczyzny w małżeństwie jest troska o cały organizm, którego jest głową. Nie chodzi tu tylko o zapewnienie rodzinie godnego bytu materialnego, ale wyraża się ona również w dbaniu o rozwój darów, jakie rodzina ma ze swej natury i z łaski otrzymanej od Boga. Aby podkreślić wagę autorytetu mężczyzny, trzeba odwołać się do osoby Chrystusa. Edyta Stein w tym kontekście, choć widzi i podkreśla naturalną analogię Chrystus-mężczyzna, nie idealizuje jednak mężczyzny, zaznaczając, że „nie jest Chrystusem i nie może rozdzielać darów; może się jednak przyczynić do rozwoju darów już istniejących albo też do ich zgaszenia. Jeśli jest mądry, darów nie zniszczy, lecz pozwoli się im rozwijać dla dobra całości”. Związek kobiety i mężczyzny winien opierać się na fundamencie wsparcia i wzajemnego uzupełniania się. W swoim stwórczym akcie Bóg obdarował mężczyznę zdolnościami i cechami charakteru, które są nieodzowne dla jego natury: „U mężczyzny widzimy przede wszystkim wyposażenie konieczne do walki, zdobywania i panowania: siłę cielesną do zewnętrznego wzięcia w posiadanie, rozum do poznawczego przenikania świata, moc woli do czynu i twórczego kształtowania” (Edyta Stein). Nie należy jednakże utożsamiać obrazu mężczyzny tylko, albo głównie, z siłą: „Działanie mężczyzny winno zmierzać do udoskonalenia dzieła stworzenia według Bożych zamierzeń. Taka postawa jest prawdziwie odbiciem Bożej mądrości, dobroci i mocy” (Edyta Stein). Związek żony i męża powinien być oparty na prawdziwej miłości. Jest ona z jednej strony całkowicie ludzka, ale w ujęciu chrześcijańskim otrzymuje ona także inny wymiar – umocniona sakramentem małżeństwa staje się znakiem miłości Chrystusa-Głowy i Kościoła-Ciała. Jan Paweł II, cytując słowa św. Ambrożego, daje nieocenioną wskazówkę dla każdego mężczyzny: „Nie jesteś jej [żony] panem, lecz mężem, nie służącą otrzymałeś, ale żonę (…). Odpłać życzliwością za życzliwość, miłość wynagrodź miłością” (FC 25). Mężczyzna jako ojciec Powołaniem mężczyzny, które nieodzownie łączy się z jego powołaniem do życia małżeńskiego, jest ojcostwo będące obrazem, odzwierciedleniem ojcostwa samego Boga. Jednakże problemem współczesnej rodziny jest zachwianie autorytetu ojca. Utrudnia to bądź, w skrajnych przypadkach, nawet czyni niemożliwym wypełnianie przez mężczyznę roli męża i ojca. Wśród przyczyn tego kryzysu możemy wskazać między innymi: ruchy feministyczne i emancypacyjne; bunt przeciw autorytetom, który ogarnia coraz bardziej młode pokolenie; freudyzm z jego przenośnie wyrażoną potrzebą „zabicia ojca”, by stać się dorosłym; tzw. wolne związki, w których nie ma zobowiązań, ani nie jest ważna różnica płci; czy też wreszcie powszechne odrzucenie norm moralnych jako czegoś, co stoi w sprzeczności z wolnością człowieka. Pomimo takiego stanu rzeczy możliwym jest odbudowanie i umocnienie autorytetu mężczyzny jako ojca. Droga do tego prowadzi poprzez ewangeliczną postawę wierności w wypełnianiu swoich obowiązków. Jan Paweł II wskazuje konkretne zadania i obowiązki, jakie stoją przed mężczyzną-ojcem względem rodziny: „Mężczyzna, ukazując i przeżywając na ziemi ojcostwo samego Boga, powołany jest do zabezpieczenia równego rozwoju wszystkim członkom rodziny. Spełni to zadanie przez wielkoduszną odpowiedzialność za życie poczęte pod sercem matki, przez troskliwe pełnienie obowiązku wychowania, dzielonego ze współmałżonką, przez pracę, która nigdy nie rozbija rodziny, ale utwierdza ją w spójni i stałości, przez dawanie świadectwa dojrzałego życia chrześcijańskiego, które skutecznie wprowadza dzieci w żywe doświadczenie Chrystusa i Kościoła” (FC 25). Drogą do tego, by mężczyzna w sposób właściwy zrozumiał i wypełnił swoje zadanie, jest miłość wobec żony i dzieci. Miłość dojrzała i odpowiedzialna powinna pojawić się jeszcze zanim dojdzie do poczęcia dziecka. Popieranie aborcji jako podstawy prawa do wolności kobiety zupełnie ignoruje rolę mężczyzny, wyrządzając mu krzywdę poprzez przyznanie wyłącznego prawa do decydowania o życiu dziecka jedynie kobiecie. Prowadzi to także do rodzenia się w mężczyznach postawy skrajnie nieodpowiedzialnej, nastawionej jedynie na przyjemność i korzystanie z chwili. Decyzja o ilości potomstwa powinna być podjęta przez małżonków wspólnie. Mężczyzna bierze pełną odpowiedzialność zarówno za tę decyzję, jak i za sposób jej realizacji. Troską mężczyzny, z momentem poczęcia, powinny zostać otoczone żona i noszone przez nią pod sercem dziecko. Ojciec jako wychowawca Wychowanie dzieci nie należy jedynie do obowiązków matki, ale jest zadaniem spoczywającym na obojgu małżonków. Udział w tym procesie każdego z rodziców jest konieczny, a role matki i ojca – niezastąpione. Brak któregokolwiek z autorytetów pozbawia dziecko szans na pełny i właściwy rozwój. Praca na rzecz utrzymania rodziny i zapewnienia jej godnego bytu od pokoleń wpisywana jest do listy podstawowych obowiązków i zadań mężczyzny – męża i ojca. Nie należy jednak ograniczać roli mężczyzny wyłącznie do tego. Praca, choć jest bezspornie konieczna, nie może utrudniać, bądź nawet niekiedy uniemożliwiać, wypełnienia jego zadań w stosunku do rodziny. Sytuacją odwrotną jest bezrobocie. Mężczyzna pozbawiony możliwości pracy i zarobku nastawiony jest na ryzyko kryzysu własnej tożsamości. Czuje, że bez tego nie jest dobrym mężem i ojcem. Rola mężczyzny jako wychowawcy w sferze religijnej wyraża się w tym, że daje on dzieciom przykład własnego życia, przez który nie tyle wskazuje drogę, co idzie razem do wyznaczonego celu. Bez tego świadectwa ojca dziecko będzie przeżywało trudności w zrozumieniu i przyjęciu prawd wiary – szczególnie dotyczy to spojrzenia na Boga jako Ojca. Potwierdzają to słowa adhortacji Familiaris consortio: „Na mocy posługi wychowania rodzice, poprzez przykład własnego życia, są pierwszymi głosicielami Ewangelii wobec dzieci” (FC 39). Żona i matka, mąż i ojciec Podsumowując nasze rozważania na temat roli kobiety i mężczyzny w rodzinie katolickiej, trzeba zaznaczyć, że każde z nich zostało obdarzone konkretnymi indywidualnymi cechami i uzdolnieniami wynikającymi z ich natury: „Bóg powołał ich do wspólnoty i wzajemnego uzupełniania się” i jednocześnie podkreśla, że „przeznaczenie przyrodzone i nadprzyrodzone jest wspólne mężczyźnie i kobiecie, wyznacza jednak podział zadań według różnej natury płci” (Edyta Stein). Rzeczywistość nierozerwalnego małżeństwa i rodziny „znajduje swoją ostateczną prawdę w zamyśle Bożym, wyrażonym w Objawieniu: Bóg chce nierozerwalności małżeństwa i daje ją jako owoc, jako znak i wymóg miłości absolutnie wiernej, którą On darzy człowieka i którą Chrystus Pan żywi dla swego Kościoła” (FC 20). Przeznaczenie mężczyzny i kobiety do prowadzenia wspólnego życia zasadza się na jedności serc i myśli. Związek zbudowany na uznaniu równości jednego względem drugiego „realizuje się w komplementarności fizycznej, psychologicznej i ontologicznej, dając miejsce dla harmonijnej «jedno-dwoistości» relacjonalnej, którą (…) «struktury grzechu» (…) uczyniły potencjalnie konfliktualną. Antropologia biblijna sugeruje, aby do problemów, które (…) dotykają różnicy płci, podchodzić w kontekście relacji, a nie konkurencji czy rywalizacji” (List 8). Związek mężczyzny i kobiety jest fundamentem dla założenia i ciągłego budowania rodziny poprzez zrodzenie potomstwa, w wyniku czego mąż staje się ojcem, a żona – matką. Jak zaznacza jednak Jan Paweł II: „Płodność miłości małżeńskiej nie zacieśnia się wszakże tylko do fizycznego rodzenia dzieci, choćby nawet była pojmowana w swym specyficznie ludzkim wymiarze: poszerza się i ubogaca wszelkimi owocami życia moralnego, duchowego i nadprzyrodzonego, jakie ojciec i matka z racji swego powołania winni przekazać w darze dzieciom, a poprzez dzieci, Kościołowi i światu” (FC 28). W rodzinie katolickiej żona i mąż wspólnie podejmują zadanie wychowania dzieci, które „wypływa z najbardziej pierwotnego powołania małżonków do uczestnictwa w stwórczym dziele Boga (…)” (FC 36). Sakrament małżeństwa umacnia ich w tej pracy, poprzez co zadanie to „nabiera godności i charakteru powołania, stając się prawdziwą i w ścisłym sensie posługą Kościoła w dziele budowania jego członków” (FC 38). W całym procesie wychowania niezwykle istotną rolą matki i ojca jest wprowadzenie dzieci w rzeczywistość seksualną opartą na miłości wyznawanej drugiej osobie w postaci daru z samego siebie. Niech zatem podsumowaniem niniejszych rozważań będą słowa Jana Pawła II, które znajdujemy w często przywoływanej w tej pracy adhortacji Familiaris consortio: „Rodzina jest pierwszą i podstawową szkołą uspołecznienia: w niej, jako we wspólnocie miłości, uczynienie z siebie daru jest prawem, nadającym kierunek i warunkującym wzrost. Dar z siebie, który ożywia wzajemną miłość małżonków, staje się wzorem i zasadą składania daru z siebie (…). Wychowanie do miłości pojętej jako dar z siebie stanowi nieodzowną przesłankę dla rodziców wezwanych do przekazania dzieciom jasnego i subtelnego wychowania seksualnego. W obliczu kultury, która na ogół banalizuje płciowość ludzką, interpretując ją i przeżywając w sposób ograniczony i zubożony, odnosząc ją jedynie do ciała i egoistycznej przyjemności, posługa wychowawcza rodziców musi skupić się zdecydowanie na kulturze życia płciowego, aby była ona prawdziwie i w pełni osobowa: płciowość jest w istocie bogactwem całej osoby — ciała, uczuć i duszy — ujawniającym swe głębokie znaczenie w doprowadzeniu osoby do złożenia daru z siebie w miłości” (FC 37). Źródła: Jan Paweł II, Adhortacja apostolska o zadaniach rodziny chrześcijańskiej w świecie współczesnym Familiaris consortio, [dostęp Jan Paweł II, List apostolski Mulieris dignitatem, [dostęp Jan Paweł II, List do kobiet A ciascuna di voi, [dostęp Kongregacja Nauki Wiary, List do biskupów Kościoła katolickiego o współdziałaniu mężczyzny i kobiety w Kościele i świecie, [dostęp Mierzwiński, Mężczyzna jako mąż i ojciec, [dostęp Dziewiecki, „Feminizm katolicki” i rola kobiety w Kościele, [dostęp Dziewiecki, Rola matki w rodzinie, [dostęp Małżeństwo jako powołanie kobiety według E. Stein, [dostęp Ks. Mateusz Tarczyński „Kiedy męski katar dopada Twój związek, bądź wyrozumiała – do czasu”. Tymi słowami rozpoczyna się jedna z reklam popularnego leku na katar, w której stereotypowo ukazuje się mężczyznę „umierającego” ze względu na przeziębienie. To dopiero żona, która ma już dość nieporadnego i chorego męża, podaje mu lek, który w mig przywraca mu siły witalne. Wiesz, o który film reklamowy chodzi, prawda? A może tak naprawdę tylko Ci się wydaje, bo wizerunek chorującego ojca czy męża w reklamach jest praktycznie tożsamy. Wszystkie one zlewają się bowiem w jedną, wielką, bezkształtną masę, w której to cierpiący i chorujący mężczyzna staje się osobą całkowicie bezsamoobsługową i zdaną na łaskę swojej partnerki. Niestety, w kampaniach reklamowych ciągle mierzymy się z utrwalonymi stereotypami, które trudno jest przełamać, a co więcej, które wręcz same je umacniają. Chorujący ojciec czy mąż, to jednak niejedyny archetyp, na który możemy się natknąć. Często bowiem zdarza się ukazywanie głów rodziny, jako tzw. ojców nieobecnych. Tj. pochłoniętych pracą, czy swoimi „męskimi sprawami”. Ojcowie tacy całkowicie zapominają o opiece nad swoimi dziećmi czy o poświęcaniu czasu partnerce. „W końcu mam coś, co trzyma Cię z dala od laptopa” – mówi żartobliwie bohaterka jednej z reklam produktu śniadaniowego. I wydawać by się mogło to zupełnie niewinne, gdyby nie to, iż wiele pokoleń Polaków wychowywało się bez taty i to nie zawsze ze względu na ich odejście czy śmierć, a właśnie z powodu syndromu ojca nieobecnego. Tata w pracy, w domu taty brak Ze względu na rewolucję przemysłową, świat mężczyzn i kobiet wywrócił się do góry nogami. Tak oto mieszkańcy przeludnionych wsi w pogoni za nowym życiem i chlebem, zaczęli masowo spływać do miast, które przeradzały się w industrialne metropolie. I tak dla przykładu Łódź w ciągu 90 lat urosła z ok. 800 do pół miliona mieszkańców, stając się jednym z największych miast Europy. Mężczyźni, ojcowie i głowy rodziny przestali orać pola, aby wyżywić swoje dziatki, a zaczęli pracować w fabrykach włókienniczych i hutach stali po kilka, a czasem i kilkanaście godzin dziennie. Tak narodzili się ojcowie nieobecni. Z tym negatywnym skutkiem rewolucji przemysłowej mierzymy się do dziś, choć sytuacja ma się ku lepszemu. Coraz więcej polskich ojców zaczyna zauważać, jak ważną rolę odgrywają w życiu swoich dzieci oraz partnerek. Jak wynika z raportu Nationale-Nederlanden „Powrót taty. Polskie ojcostwo: pełen etat czy praca dorywcza?” ponad 80% ojców chciałoby poświęcać więcej czasu swoim dzieciom, a 50% z nich oszczędza dla lepszej przyszłości swojego dziecka. Pytanie tylko dlaczego kampanie marketingowe nie idą z duchem czasu i nie przedstawiają coraz częściej polskich ojców jako zaangażowanych, zaradnych i obecnych w życiu dzieci oraz żony? Socjolog i medioznawca z Akademii Leona Koźmińskiego – dr Krzysztof Kuźmicz, ma swoją teorię. - Projektując przekazy reklamowe, uwzględniamy konteksty funkcjonowania społecznego odbiorców. A to w wielu przypadkach oznacza dla twórców ukłon w stronę kulturowo utrwalonych stereotypów płciowych oraz wzorców socjalizacyjnych, które w reklamie przedstawiane są w schematycznej i przerysowanej konwencji, niejednokrotnie zawierającej błędy i niedomówienia. Wizerunek ojcostwa w mediach cechuje niejednorodność, ambiwalentność, a także zacieranie granic między tradycyjnymi i współczesnymi modelami męskości. Świat reklamy stwarza marketingowy konstrukt wzorców realizowania funkcji ojcowskich, będący kompilacją rzeczywistości społecznej i komercyjnego wymiaru rodzicielstwa, a nie jego autentycznego odbicia – twierdzi dr Kuźmicz. Ojcowie to ciamajdy, bo reklamy kierowane są do kobiet? Szukając odpowiedzi na pytanie, skąd bierze się taki, a nie inny wizerunek ojców w filmach reklamowych, poprosiłem o pomoc dr Iwonę Werner z WSB w Poznaniu. W rozmowie ze mną wskazała, podobnie jak dr Kuźmicz, że w przekazach reklamowych obecny jest szereg stereotypów dotyczących tak mężczyzn, jak i kobiet. Twierdzi, że w części reklam, które odwołują się do obszarów tradycyjnie przypisywanych kobietom, jak np. pielęgnacja niemowląt, pranie, czy opieka nad chorym dzieckiem, mężczyźni są najczęściej nieobecni. Jeśli zaś już się pojawiają, to są one osobami bezradnymi czy wręcz nieudolnymi. Dr Werner uważa jednak, że taki stereotypowy przekaz jest adresowany stricte do kobiet. - To kobiety w zdecydowanej większości faktycznie kupują bądź decydują o zakupie produktów związanych z pielęgnacją i dbaniem o zdrowie dzieci. Oczywiście, obecnie jesteśmy w procesie dekonstrukcji dominującego wcześniej tradycyjnego podziału w zakresie realizacji ról żeńskich i męskich, czy rodzicielskich, niemniej jednak, przekonanie o tym, że mężczyzna nie jest w stanie zapewnić adekwatnej opieki choremu dziecku, jest silnie zakorzenione wśród znacznego odsetka kobiet. Wynika to z kolei w znacznej mierze z braku „treningu” mężczyzn, którzy nie mają zbyt wielu okazji do samodzielnego zajmowania się dzieckiem – mówi dr Iwona Werner. Adiunktka WSB w Poznaniu podkreśla też, że przyczyną takiego, a nie innego archetypu ojca w reklamie, są też kwestie prawne, a nie tylko te społeczno-kulturowe. Jak wskazuje, dopiero niedawno wszedł, chociażby urlop tacierzyński, który trwa maksymalnie dwa tygodnie, będąc tym samym znacznie krótszym od macierzyńskiego. Co więcej – odsetek ojców samotnie wychowujących dzieci jest znacznie mniejszy niż odsetek samotnych mam, a to również przekłada się na przekaz reklamowy. - Z tych wszystkich powodów z perspektywy zamawiającego reklamę, logiczne jest adresowanie jej do kobiet. Z dużym prawdopodobieństwem należy przyjąć, że wraz z intensywnymi przemianami zachowań Polaków i realnie zwiększającym się zaangażowaniem mężczyzn w realizację funkcji opiekuńczych w rodzinie, co jest widoczne zwłaszcza w pokoleniu millennialsów, sztampowe wizerunki ojców będą coraz częściej równoważone wizerunkiem zmierzającym w stronę egalitaryzmu ról rodzicielskich – dodaje dr Werner. W tym miejscu warto podkreślić, że są też oczywiście przekazy adresowane także do mężczyzn i tyczy się to też produktów, którymi głowę na ogół zawracała sobie mama. Niemniej, nawet wtedy często to kobieta musi wskazać nieporadnemu mężczyźnie, jak należy np. używać proszku do prania. I tak – na Ciebie patrzę, Polleno 2000. To oczywiście już wiekowy przykład, ale bardzo dobrze obrazujący to, o czym mówię. Kobiety w popularnych reklamach to również chodzące stereotypy Wiele filmów reklamowych ukazuje wizerunek matek czy kobiet równie stereotypowo, co mężczyzn. Zdaje się, że nadal większość realizowanych kampanii popularnych i powszechnych produktów boryka się z brakiem inkluzywności czy egalitaryzmu. Najczęściej w reklamach telewizyjnych zobaczymy bowiem model 2+1+pies, ew. 2+2-pies. Praktycznie zawsze będą to też pary heteroseksualne, w których matka, nawet jeśli posiada własną karierę zawodową, będzie przy okazji kurą domową. Sprzątanie, pranie, gotowanie to jej zawód, życie i zamiłowanie. - W przypadku sposobów ukazywania wizerunku matek w przekazach perswazyjnych także mamy do czynienia z obecnością stereotypów kobiecości oraz wzorców realizowania funkcji macierzyńskich. Wykorzystanie stereotypów pomaga budować określone skojarzenia u odbiorców – zazwyczaj pozytywne. Stanowi to punkt odniesienia do postrzegania własnej roli społecznej, który w optymalnie zaprojektowanych działaniach komunikacyjnych może skutecznie realizować cele marketingowe i wizerunkowe reklamowanej marki – podkreśla dr Krzysztof Kuźmicz. Zupełnie tak, jakby przekazy reklamowe ignorowały to, iż są pary czy rodziny, w których wszyscy dzielą się obowiązkami domowymi po równo. Bądź takie, w których to ojcu przypada np. sporządzanie posiłków. Ignoruje się również różnorodność – wszyscy są szczupli, przeciętnego wzrostu, młodzi bądź w średnim wieku, heteroseksualni i bez niepełnosprawności. Oczywiście, przyjęcie takiego formatu w przypadku „produktu dla każdego” ma jak najbardziej sens, gdyż ma on trafić dosłownie do każdego, czyli do przeciętnego Kowalskiego. Mimo to czasy się zmieniają, toteż kampanie marketingowe powinny postępować wraz ze zmieniającą się rzeczywistością. Tym bardziej że te potrafią wywrzeć bardzo duży wpływ na naszą percepcję. I, zwłaszcza że pokolenia millennialsów oraz zetek, coraz bardziej wybijają się z ciasnych, kulturowo osadzonych ról społecznych. - W przypadku zarówno mężczyzn, jak i kobiet, nie mamy wyłącznie jednego wzorca wizerunkowego w reklamie. Dominują wzorce oparte na modelu tradycyjnym: kobiety z dominantą na prowadzenie domu i wychowywanie dzieci, a mężczyźni z dominantą na aktywność poza domem: pracę i zarabianie pieniędzy, czy oglądnie meczu w pubie. Matki w większości komunikatów reklamowych wpisują się w schemat opiekuńczej, troskliwej, przewidującej i przygotowanej „na wszystko” – poza kamieniem w pralce – strażniczki domowego ogniska. Widoczny jest jej perfekcjonizm i satysfakcja z nakarmienia rodziny na śnieżnobiałym obrusie. Obok tego wzorca jest też wizerunek matki łączącej obowiązki rodzinne z pracą zawodową – w tym przypadku także świetnie dającej sobie radę – twierdzi dr Iwona Werner. Nauczycielka akademicka podkreśla jednak, że nadmiernie wyidealizowany obraz matki jest dla współczesnych Polek niewiarygodny. - Mogą albo wyrzucać sobie, że nie są wystarczająco dobre albo – i tę drogę świadomie wybiera coraz więcej kobiet – dać sobie przyzwolenie na niedoskonałość, zmęczenie czy frustrację spowodowaną codziennymi zobowiązaniami rodzinnymi i zawodowymi. Reklamy zaczynają na szczęście odzwierciedlać tę nieperfekcyjną stronę życia kobiet i matek, tym samym dając sobie większą szansę na emocjonalne poruszenie odbiorczyń – dodaje dr Werner. Ojciec zaradny, kochający i obecny – tak, są też i takie reklamy Z tego wszystkiego, co tutaj opisałem, bije dość duża dawka pesymizmu, tj. utrwalania skostniałych stereotypów. Mimo to, tak jak podkreślał to zarówno dr Krzysztof Kuźmicz i dr Iwona Werner – wizerunek mężczyzn i kobiet jest w przekazach reklamowych coraz mniej jednoznaczny i różnorodny. Toteż choć pastwiłem się tu nad – moim zdaniem – szkodliwymi archetypami w reklamach, nie zapominam o tych kampaniach, które robią to dobrze. I jedną z nich jest, chociażby film reklamowy „Superfotelik” od Nest Banku, na którym córeczka opowiada o swoim ojcu. Bohaterka podkreśla tam, że jej tata jest super – potrafi wszystko zrobić, wie wszystko o zwierzętach itd. W materiale możemy zobaczyć ojca, który jest obecny przy swoim dziecku, kocha je i dba o nie. Innym przykładem jest kampania „Czego szukasz na co dzień?” od Allegro, w której przedstawiona jest historia rozwoju relacji ojca z dorastającą córką. Tata kupuje swojej córce gitarę, kiedy zauważa jej rosnące zainteresowanie muzyką. I choć w przekazie reklamowym ukazywana jest też w pewien sposób ta nieco trudniejsza strona rodzicielstwa, to ostatecznie córka dziękuje swojemu ojcu na jej pierwszym koncercie. Niestety, to nadal są wyjątki, a nie reguły. - W polskiej przestrzeni medialnej nie ma wielu interesujących kampanii przełamujących stereotypy dotyczące ojców, takich, które mogliśmy przyrównać do np. znakomitej akcji Dove #DadsCare ukazującej autentyczne nagrania wzruszeń mężczyzn, gdy dowiadują się, że zostaną ojcami. Całkiem sprawną, lekko przewrotną kampanią, pokazującą ojców w „odwróconych rolach”, czyli robiących codzienne zakupy z dziećmi, rozpoznającymi właściwości kulinarne warzyw i zbierającymi naklejki, w celu zdobycia garnków jest kampania Netto #TatoWie. Ewidentnie jednak reklamy w tej kampanii „puszczają oko” do widza, wiemy zatem, że nie jest to przekaz do końca „na serio” – twierdzi dr Iwona Werner. Co zatem z wizerunkiem ojców w polskich kampaniach marketingowych? Cóż, wygląda na to, że przed nami daleka droga, choć kilka świetnych filmów reklamowych przetarło już szlaki. Zatem drogie marki – pora zakasać rękawy, bo my, konsumenci, chcemy widzieć nowoczesne modele rodzin, które sami w końcu tworzymy. Jestem zwolennikiem tezy, że mężczyzna jest głową rodziny. To mój obowiązek i moja odpowiedzialność – względem mojej żony i względem moich dzieci. Spajam i odpowiadam za moją rodzinę. Jestem pierwszy. Pierwszy na linii frontu. Żyjemy w dziwnych czasach. To czasy egoistów. Egoiści nigdy nie mieli się tak dobrze jak dziś. Oddanie się i poświęcenie, zrezygnowanie ze swoich zachcianek, na rzeczy innych ludzi nigdy nie było tak pogardzane. Własny komfort jest najważniejszy. Takie wypaczone, karykaturalne człowieczeństwo, rzuca się z obnażonymi zębami na wszelkie przejawy rezygnowania z własnych przyjemności. Średniowiecze, zaścianek, ciemnogród. Walcz o swoje, liczysz się tylko Ty, nie ma potrzeby żeby rezygnować z czegokolwiek. Słucham mojego pokolenia i cieszę się, że naszym rodzicom nikt nie wmawiał podobnych bzdur. Nasi rodzice – ludzie średniowiecza i ciemnogrodu – nie wiedzieli, że ich potrzeby są najważniejsze. Nie wiedzieli, że liczy się tylko ich komfort i rozrywka. Może dlatego potrafili stać całą noc w kolejce, żeby kupić nam świeże bułki? Może dlatego potrafili zrezygnować przez lata z wakacji, żebyśmy mogli jechać na studia? Kiedy byłem mały mój tata na urlop jechał z nami do swojego taty i gdy my śmigaliśmy po sadzie i taplaliśmy się w rzece, on od rana do wieczora ciężko pracował ze swoim tatą na polu. Phi… Co za ciemnogród, przecież mógł jechać nad morze. Mógł, ale był głową rodziny. Strasznie błądzimy jako społeczeństwo. Zabijamy to czyniło nas silnych – więzi. Kastrujemy mężczyzn. Ograbiamy sami siebie z poczucia odpowiedzialności. Kpimy z poświęcenia. Gardzimy oddaniem. Przyklaskujemy gdy słyszymy jak bardzo ktoś wypiął się na innych, jak bardzo zrobił wszystko żeby było mu wygodnie. „Jeśli ktoś chce być pierwszym, niech będzie ostatnim ze wszystkich i sługą wszystkich.” Ewangelia Marka 9, 35. Ja się temu sprzeciwiam. Mówię nie. Nie chcę żyć w takim świecie. Nie chcę żeby tak funkcjonowała moja rodzina. Nie chcę być taką wydmuszką człowieka i podróbką mężczyzny. Bo ja jestem głową rodziny. Jestem pierwszy. Pierwszy na linii frontu. Jest mężczyzną w moim domu. Jestem sługą mojej rodziny. Dla mojej żony zrobię wszystko. Dla moich dzieci poświęcę każdą rzecz. Taka rodzina przetrwa każdą zawieruchę, bo jest zbudowana na mocnym fundamencie. Takie małżeństwo zwycięży wszystko. Tak wychowujemy nasze dzieci. Kocham ich bardziej niż siebie. Jestem głową rodziny. pozdrawiam Zuch Fajne? Daj lajka i zostaw komentarz About Latest Posts Maciej Mazurek - prywatnie mąż Karoliny oraz tata Szymona, Hani i Adasia. Uzależniony od kawy, którą próbuję zastąpić yerbą, w wyniku czego piję jedno i drugie. Uważam, że świat bez Pink Floydów byłby bardzo smutny. W 2009 roku wystartował blog z autorskimi komiksami - satyra na pracę w biurze. Od 2012 zacząłem pisać na moim drugim blogu - o tym jak być facetem: tatą, mężem i geekiem naraz... Prowadzę również swoje własne studio graficzne Zuchowe Studio gdzie projektuje fajne rzeczy dla znanych marek i tych, które dopiero chcą być znane. W 2016 wszystkie moje aktywności połączyłem w jedną całość na

mężczyzna jako ojciec i głowa rodziny